Moja przygoda z Luną

Luna przewijała się na łamach tego bloga wielokrotnie. Postanowiłem jednak opisać jej historię dopiero, gdy ta wyjdzie już z okresu szczenięctwa. Jako, że niebawem Luna ukończy pierwszy rok, przedstawiam Wam naszą historię. By jednak ten artykuł nie był jedynie sentymentalną podróżą w nieodległą przeszłości, podzielę się z Wami również wszystkimi danymi, jakie udało mi się przez ten czas zgromadzić oraz moimi obserwacjami związanymi z posiadaniem małego owczarka niemieckiego długowłosego.

Wiek 7 tygodni

Luna Urodziła się 4 października 2016 roku. Trafiła do mnie 24 listopada 2016 roku.

Suczka, zgodnie z dokumentacją, nazywała się początkowo Xela. Imię zostało zmienione, gdyż Luna lepiej pasowało do czarnej kulki sierści, jaka zagościła w moim domu.

Zaraz po przyjeździe, przypominała ona bardziej małego, puchatego niedźwiadka, niż owczarka niemieckiego. Jej pyszczek nie miał wilczego wyglądu – był zdecydowanie krótki. Ważyła 6 kg.

Uszy luny były oklapłe. Miała natomiast dobrze rozwinięte uzębienie – każdy z białych, ostrych jak igły zębów został przez nią z zapałem wykorzystany celem podgryzania wszystkiego i wszystkich w swoim otoczeniu w przeciągu kolejnych kliku miesięcy.

W pierwszym tygodniu pobytu Luna robiła to, na co tylko miała ochotę. Nie reagowała na swoje imię, ignorowała nawoływania domowników. Wszystko odwracało jej uwagę. Początkowo komunikowała się głównie za pomocą popiskiwania.

Luna nie znała jeszcze pojęcia toalety i brak było u niej zrozumienia, do czego służą podkłady treningowe. Tym samym – oddawała mocz i stolec gdzie popadnie.

Luna była żywiona karmą zmieszaną z wodą oraz mięsem mielonym. Koncepcja, że w misce może znajdować się jedynie woda, była dla niej całkowicie abstrakcyjna. Gdy podawano jej naczynie napełnione wodą, wkładała do niego łapę celem wygrzebania z niego jedzenia, które w jej ocenie musiało się w nim znajdować.

Luna od początku była zwierzęciem bardzo towarzyskim. Nie okazywała jakiejkolwiek nieufności czy agresji. Niczego też się nie bała.

Na swoich małych kudłatych nóżkach poruszała się niepewnie i chwiejnie. Nie potrafiła podskakiwać czy chodzić po schodach.

Co jednak dość ciekawe – zawsze ruszała w pogoń za rzuconą piłką. Czasami zdarzało się jej ją także przynieść z powrotem. Co więcej – już pierwszego dnia zrozumiała, gdzie jest jej legowisko i posłusznie udawała się do niego na spoczynek.

Co do samego spoczynku – szczeniak spał 2 godziny, po czym następowały 2 godziny aktywności, w czasie których nie dało się go w żaden sposób odpędzić.

W przeciągu pierwszego tygodnia kudłata kulka przybrała na wadze 1 kg. Dalej jednak przypominała bardziej misia niż psa, przez swoją zwartą budowę oraz krótkie łapy. Zdawało się jednak, że jej pysk zaczął się wydłużać. W tym wieku zaczęły się też wyrzynać zęby trzonowe.

Luna zaczęła poruszać się z większą gracją, choć jej ruchomo dalej brakowała płynności.

Nie dopominała się jedzenia, cierpliwie czekając, aż to trafi do miski.

Ponieważ miałem możliwość wyprowadzania Luny na podwórze bez ryzyka natknięcia się na inne zwierzęta, skorzystałem z tej możliwości. Podczas 2 tygodnia pobytu szczeniak zaczął więc utożsamiać drzwi z załatwianiem potrzeb fizjologicznych. Niestety, miał też tendencję do zjadania własnych odchodów.

Mimo, iż Luna wyraźnie wiedziała, gdzie znajdowało się jej legowisko, zaczęła ucinać sobie drzemki w niemal każdym miejscu. Szczególnie, gdy gdzieś w pobliżu znajdował się któryś z domowników.

Co do samych drzemek – jej aktywność dobowa nie uległa zmianie w porównaniu z pierwszym tygodniem pobytu. Dalej 2 godzinne okresy aktywności były przeplatane 2 godzinnymi przerwami na sen.

Niemniej jednak, gdy Luna się już przebudziła, miała niewiarygodnie wysoki poziom energii. Cały czas dopominała się obecności człowieka. Gdy domownicy byli chwilowo niedostępni, od razu rzucała się na swoje zabawki.

W 2 tygodniu pojawiła się też kolejna cecha, która przybrała dominujący charakter na przestrzeni kolejnych kilku miesięcy. Cechą tą był gryzienie. Luna gryzła wszystko, co znalazło się w jej okolicy – zabawki, meble, buty, odzież, domowników – przy czym, co warto zaznaczyć, nie przejawiała podczas tego zachowania żadnej agresji.

Mały puchaty pomponik zaczął powoli przybierać kształty prawdziwego wilka. Pysk nie przypominał już pyszczka pluszowego misia, lecz stał się wyraźnie dłuższy, typowy dla wilków. Dotychczas zwarte ciało zaczęło się rozciągać, a małe, krótkie łapki zaczęły unosić korpus coraz wyżej nad ziemię. Szczeniak poruszając się nie wyglądał już jak świnka morska ciągnąca brzuch po ziemi, a przestrzeń między brzuchem a podłożem stała się wyraźna.

Luna pogłębiła swoje skojarzenie dotyczące związku drzwi i załatwiania potrzeb fizjologicznych. Gdy znajdowała się w potrzebie, sygnalizowała to stając przy drzwiach i popiskując, ewentualnie obwąchując szparę pod drzwiami. Oczywiście – dalej często załatwiała się także w domu.

Każdą czynność traktował jak zabawę. Jeżeli ktoś mówił jej, że czegoś nie wolno, to z pewnością musiała być to zachęta do dalszych figlów. Gdy została przez chociażby moment pozbawiona towarzystwa człowieka wpadała w szał, popiskując i robiąc wszystko, by któryś domownik zwrócił na nią uwagę. Jeżeli została zignorowana – po chwili sama się uspokajała.

Luna zaczęła zdawać sobie sprawę z obecności kota w domu – chętnie na niego szczekała oraz usiłowała go gonić. Oczywiście, jej ograniczone ruchy nie pozwalały na udaną pogoń za kotem, chociaż poruszała się już znacznie płynniej, biegała, skakała, potrafiła wspinać się przez przeszkody, a nawet schodzić i wchodzić po schodach.

Zmienił się też nieco jej rytm dobowy. W czasie dnia dalej funkcjonowała na zasadzie 2 godziny aktywności, 2 godziny snu, ale przez noc (23:00 -06:00) zwykle spała spokojnie. Drzemki ucina sobie w zupełnie dowolnych miejscach – legowisko było tak samo dobre, jak kawałek podłogi.

Małemu wilczkowi zaczęły powoli podnosić się oklapłe uszy. Przybrał też na wadze do 10 kg. Rankiem można go było zawsze spotkać wylegującego się pod samymi drzwiami sypialni.
Jeżeli w jakimiś pokoju znajdowali się ludzie, Luna popiskiwała i dopominała się wpuszczenia.

Celem załatwienia potrzeb fizjologicznych zwykle kieruje się w stronę drzwi, chociaż wciąż zdarzają się jej jeszcze wpadki.

Wiek 11 tygodni

Luna reaguje już na komendę „siad”.

Wiek 14 tygodni

Luna przekroczyła masę 15 kg i 300 g. Wygląda jak mniejsza wersja dorosłego psa. Jej uszy przestały być oklapłe. Zaczęła też uczęszczać na szkolenie oraz wychodzić poza teren działki na smyczy.

Luna załatwia się już wyłączeni na dworze. Posłusznie wykonuje komendy „siad” oraz „podaj łapę”. Powoli zaczyna też chwytać komendę „waruj”.

Lunie dalej towarzyszy odruch gryzienia wszystkiego, co ma pod ręką. Szczególnie upodobała sobie przeżuwanie mebli znajdujących się w jej najbliższym otoczeniu.

Sposób poruszania się nie nosi już znamion szczenięcej niepewności, lecz jest płynny i dynamiczny.

Ukończone 5 miesięcy

Luna zaczęła gubić mleczne zęby. Pierwszy wypadł jej dokładnie 1 lutego 2017 roku.

Wystąpiła pierwsza cieczka.

Zdecydowanie przystopowała też z gryzieniem.

Obecnie (lipiec 2017 roku)

Dziś Luna waży już 35 kg, co czyni ją owczarką o sporych gabarytach. Jednocześnie – jest bardzo szczupła.

Dopiero od kilku tygodni zacząłem zauważać wyraźne zmiany w jej zachowaniu, wskazujące na powolne wychodzenie ze stanu szczenięctwa.

Luna zaczęła bać się weterynarza, choć wcześniej w gabinecie siedziała bez okazywania jakichkolwiek emocji.

Nie gryzie już wszystkiego, co popadnie, choć dalej nie zaryzykowałbym pozostawienia w jej otoczeniu kapci.

Aktywność dobowa przypada wyraźnie na okres dzienny.

Jej hiperaktywność ustąpiła miejsca zwykłej aktywności. Czasami nawet dobrowolnie decyduje się na drzemki mimo obecności ludzi w jej otoczeniu.

Ostatnie miesiące były zarówno wymagające, jak i pokrzepiające. Młody pies w domu to konieczność całkowitego przeorganizowania swojego czasu. Jednak sama jego obecność sprawia, że życie jest pełniejsze.

Jeżeli czegoś nauczyły mnie ostatnie miesiące, to z pewnością było to jeszcze wyraźniejsze spostrzeżenie, że każdy pies wymaga indywidualnego podejścia. Na własnej skórze przekonałem się też, że rzeczy, o których piszę na tym blogu, o ile (w mojej skromnej ocenie) są przydatne, o tyle ich wcielenie w życie bywa trudne. Co więcej, niektóre „uniwersalne” porady wymagają dostosowania do konkretnego psiaka, by mogły odnieść sukces.

Ufam, że ten wpis będzie dobrym przedstawieniem tego, czego można spodziewać się w okresie kilku kolejnych miesięcy następujących po zakupie szczeniaka. A co do mojej przygody z Luną – ta prawdziwa przygoda dopiero się zaczyna. Spodziewajcie się więc kolejnych artykułów dotyczących relacji właściciela i jego długowłosego owczarka niemieckiego.

1 komentarz do “Moja przygoda z Luną”

Skomentuj Pawel Anuluj pisanie odpowiedzi